Niemieccy inwestorzy, neokolonializm i nowoczesne niewolnictwo w Afryce?
O co tyle krzyku? Po co o tym mówić i pisać skoro to już przeszłość? Jeszcze się ktoś obrazi, zabierze swoje zabawki i sobie pójdzie… Myślę, że w życiu, chyba, że zostanie wyrzucony siłą.
Usłyszałem ostatnio, że: – “Może byście pisali bardziej obiektywnie, bardziej poprawnie politycznie i nie przesadzajmy z tym “mordem””
Miałem zaproponować, czy może wypracujemy mniej kontrowersyjną historię. Co wy na to? A może odpuścimy w ogóle, bo i po co wałkować przeszłość… mówić o prawdziwej historii ludu Czarnej Ziemi? Podobieństwach między narodem afrykańskim a np. Polską?
Hotele, turystyczna infrastruktura, restauracje są dla turystów – nie dla rdzennych mieszkańców do odpoczynku i relaksu.
Dzieci, mieszkające w Afryce, uczą się tego co jest “poprawne politycznie”, uczą się, ale gdy ich rodzice mają pieniądze. Są fundacje, które sponsorują stypendia, wspierają dzieci, osoby dorosłe, ale to ciągle mało. To ciągle nie tak, aby podnieść z popiołów całą nację. Wspiera się tych, którzy są posłuszni. Pokorni. Nie wychylają się i nie wychodzą przed szereg.
Większość z maluchów nie widziało nigdy i nigdy nie zobaczy prawdziwego lwa “na żywo”, a o Safari może pomarzyć – jest zbyt drogie.
Nie zobaczy zwierząt, wśród których niegdyś żyli wolni ich przodkowie. Wypasali bydło, mieli swoje wioski, przez setki, a nawet tysiące lat żyli jako wolni ludzie – zanim przyszli kolonialiści ze swoim “bogiem”.
Cóż, mądre europejskie powiedzenie głosi: “że naród który nie zna historii swoich przodków musi ją powtórzyć (tę historię)”.
Choć kolonializm oficjalnie zakończył się dekady temu, to jego dziedzictwo wciąż trwa w postaci współczesnego wyzysku. “Karibu sana!”.
Nie da się nie zauważyć, że m.in. niemieccy, czy francuscy właściciele hoteli, kurortów i właściciele firm, które są właścicielami ziem i fabryk w Afryce kontynuują praktyki swoich kolonialnych przodków, traktując miejscową ludność jako tanią siłę roboczą, którą można poniżać. Naturalne złoża, jako darmowe źródło wartościowych surowców.
Pracownicy są zatrudniani za śmiesznie niskie pensje, zmuszani do pracy w ciężkich warunkach, bez żadnych praw socjalnych. Wiele z nich pracuje po 12–14 godzin dziennie, często bez przerw na odpoczynek, a ich wynagrodzenie ledwo wystarcza na utrzymanie rodziny. Kadrę menadżerską, obsadza się zaś “swoimi krajanami” bo tak wygodniej. W ten sposób ma się większą kontrolę nad intratnym biznesem. Tylko zapomina się wyedukować, ów kadrę, że czarno skóry pracownik to człowiek, a nie bydło. To co napisałem teraz, wiem, że jest okropne, ale właśnie tak traktuje (niestety) personel w hotelach (nawet tych luksusowych) kadra menadżerska.
Zachłanni inwestorzy, którzy kontrolują te obiekty, zarabiają miliony na turystyce, podczas gdy miejscowi żyją w ubóstwie, dostają dosłownie “resztki”.
Mówi się, że Afryka turystyką stoi, ale poza obrębami hotelów jest biedna. Jak mogłoby być inaczej skoro lwia część zarobionych pieniędzy w Afryce przez Inwestorów najczęściej wydawana jest w Europie Zachodniej.
Oczywiście dodam, że nie wszyscy są źli. Są też dobrzy ludzie, o dobrych intencjach, czystym sercu, dbają o swoich pracowników i lokalnych partnerów.
Przykładów neogwałtów nie trzeba szukać daleko.
W Zanzibarze, popularnym turystycznym raju, wiele luksusowych hoteli jest własnością niemieckich i francuskich inwestorów.
Miejscowi pracownicy są zatrudniani za grosze (średnia pensja rzadko przekracza 150 USD na miesiąc i jest “jakby luksusowa”). Zyski netto płyną oczywiście za granicę Afryki do kieszeni zagranicznych właścicieli w kwotach po kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy USD miesięcznie.
Mimo że pracownicy ci utrzymują całe te obiekty, są oddani i pracowici, traktowani są jak niewolnicy na “nieformalnych umowach”, bez możliwości awansu czy poprawy swojej sytuacji życiowej.
Wiele z nich zmuszona jest do życia daleko od swoich rodzin.
Turystyka, zamiast przynosić korzyści lokalnej społeczności, staje się narzędziem dalszego wyzysku rdzennych mieszkańców Afryki. Pogłębia biedę i ubóstwo całych rodzin, a przecież to tak bardzo “kłuje w oczy turystów” prawda?
Slogan „Arbeit macht frei”, wywodzący się z biblijnego cytatu, został w XIX wieku przejęty i przekształcony w symbol fałszywej nadziei przez narodowych niemieckich socjalistów. Należy w tym miejscu dopytać: nadziei dla kogo?
Hasło to, które miało symbolizować rzekome wyzwolenie poprzez pracę, w rzeczywistości stało się ironicznie tragicznym symbolem terroru i śmierci w niemieckich obozach koncentracyjnych milionów Polaków i Żydów.
Zbrodniarze sprytnie, podstępem wykorzystali ludzką wiarę do realizowania swoich podłych celów. Pojmanym więźniom obiecywali lepsze miejsce, upychali ich w wagonach i… nie muszę kończyć.
Bramy obozów, takich jak Auschwitz czy Dachau, zdobił ten cyniczny napis, podczas gdy za nimi więźniowie byli poddawani niewyobrażalnemu cierpieniu, torturom i umierali w męczarniach z głodu i podczas doświadczeń twórców wielu znanych i działających do dziś firm np. koncernów farmaceutycznych.
Współczesna narracja niektórych Niemców, opierająca się na dumie z tradycji i historii narodu niemieckiego, ignoruje brutalną prawdę o ich przodkach i hitlerowskiej ideologii, która bardzo podobała się “narodowi wybranemu”. To fałszywe przekonanie o „dobroci” i moralnym dziedzictwie często pomija ofiary wielkiej niesprawiedliwości, które były wynikiem systematycznej przemocy i zbrodni.
Podoba Ci się nasz artykuł?
Kup paczkę wirtualnych cukierków, worek mąki albo krowę (pomożesz odbudować lokalne rolnictwo). Każda zakupiona przez Ciebie wirtualna cegiełka to realna pomoc. To nie tylko gest dobrej woli, ale realne wsparcie dla lokalnych społeczności.
W naszym sklepie masz szansę zrobić różnicę – każdy wirtualny produkt, który wybierzesz, pomaga nam dostarczać narzędzia, wiedzę i zasoby tym, którzy ich najbardziej potrzebują. A jeżeli chcesz do nas przyjechać, poznać nas!
Zapraszamy! Pomożemy Ci wszystko zorganizować, przyjechać na wakacje albo z nami pomieszkać. W kupie raźniej!
Daj wędkę, nie rybę. Daj narzędzia, ułatwiaj, pomagaj i bądź z nami w tej wspólnej misji.